wtorek, 21 lipca 2015

Info.

Wybaczcie,że nie wstawiałam historii.Ale to nie tak,że zawiesiłam bloga .Po prostu rozdziały wstawiałam na wattpad'a .Jest wygodniejszy . Rozdziały pojawiają się tam wcześniej ...
Zapraszam was na wattpad silence

niedziela, 19 lipca 2015

2.Martwię się o Ciebie

ówią, że nie ważne co wydarzyło się wcześniej, że liczy się to co tu i teraz... Ale nie da się zapomnieć o przeszłości.
Przeszłość można porównać  do głębokich ran. Z czasem się zagoją ale pozostaną blizny... Blizny przeszłości...
-To twoja wina! - krzyknęła ciotka - To przez Ciebie Molly i James nie żyją
Do moich oczu napłynęły łzy. Nie wierzę w to co usłyszałam.
Nigdy przez myśl nie przeszło mi, że usłyszę coś takiego z ust Kate.
Prawdą jest to, że z ciotką kłóciłyśmy się często. Nie obyło się bez ostrych zdań. Ale nigdy nie spodziewałam się... Tego
Kobieta przytknęła dłoń do swoich ust.  - Megan kochanie. Przepraszam. Nie miałam tego na myśli
-Nie chcę tego słychać
Zabrałam z blatu telefon i pobiegłam do lasu znajdującego się kilkadziesiąt stóp od mojego domu.
Gdy tylko do moich nozdrzy dotarł zapach  mchu dałam upust emocją i pozwoliłam spłynąć łzą.
Czy to prawda? Czy to przeze mnie moi rodzice zginęli? Dlaczego ja nie mogłam mieć  takiego szczęścia? Dlaczego to ja nie mogłam umrzeć?
Starłam łzy skrawkiem wiśniowej bluzy. Bez efektu bo pojawiły się nowe stróżki łez, którym zaczęło towarzyszyć głośny szloch. Stąpałam po miękkim mchu. Potykając się o własne nogi. Panujący mrok utrudniał mi orientację w terenie.
~~
Wiosenne noce były zimne, zwłaszcza w Londynie. Objęłam się  i zaczęłam pocierać dłońmi ramiona aby dostarczyć choć trochę ciepła.
Mogłam wrócić do domu ale nie chcę nie potrafię wolę zostać tu i zamarznąć.Usłyszałam za sobą coś co można  porównać do prychnięcia tylko o wiele głośniejsze. Przyspieszyłam kroku co było błędem bo potknęłam się o wystający kamień. Opadłam na zimne runo. Nie próbowałam nawet wstać. Nie miałam zamiaru... Nie miałam siły...
Podkuliłam nogi i objęłam je ramionami. Popadłam w szloch. Nie wiem kiedy znalazłam się w krainie Morfeusza
Kate Pov*
Megan nie wraca już od trzech godzin. Zaniepokoiło mnie, że nie odbiera ode mnie telefonu. Wiem, że ona nie chcę mnie widzieć... To co powiedziałam było okropne to był po prostu przypływ emocji. Wybuchłam i nie kontrolowałam tego co mówię. To było złe. Zdaje sobie z tego sprawę.
Po kolejnych nie odebranych połączeniach zadzwoniłam na policje.
*
Na asfaltowym podjeździe  stał już czarny samochód komendanta James'a. Mężczyzna poinformował mnie, że policja wszczęła poszukiwania. I kazał mi się uspokoić.
Zawiał mocny, chłodny wiatr co zmartwiło mnie jeszcze bardziej. Megan wyszła w samej bluzie. Ulica była opustoszała, a ciszę przerywał  jedynie  szum liści. Gdy miałam zaprosić komendanta do środka zza krzaków wyszedł Zayn z Megan w ramionach.
-O mój Boże! - Pobiegłam do chłopaka - Zayn gdzie ją znalazłeś? Czy wszystko z nią jest w porządku? Dlaczego nie zadzwoniłeś? - Zasypałam mulata pytaniami
-Wszystko dobrze. Megan żyje nic jej nie jest. Znalazłem ją w środku lasu jest zmarznięta nic poważniejszego.
James odwołał jednostki. Zaprosiłam chłopaka do środka i poprosiłam Zayn'a aby położył Meg w łóżku. Gdy chłopak zbiegł po schodach zaczęłam mu dziękować
- Pani Walker najważniejsze, że nie stało się nic poważnego Megan. To jest najważniejsze.
A teraz przepraszam ale muszę już wracać. Dobranoc proszę pani.
*
*
*
Poprawiłam swoją torbę na ramieniu gdy znalazłam się pod drzwiami szkoły. Wzięłam trzy głębokie wdechy zanim otworzyłam drzwi. Wbiegłam po schodach i podeszłam do szkolnej szafki. Ściągnęłam kurtkę następnie wrzucając ją do środka. Gdy byłam już gotowa na lekcje sięgnęłam do szafki aby ją zamknąć ale ktoś mnie ubiegł trzaskając mocno drzwiczkami na co odskoczyłam wystraszona. Odwróciłam się napotykając wściekłego Louis'a. Wszyscy uczniowie zaprzestali wykonywanych teraz czynności i patrzyli się na nas.
-Czy możesz mi do cholery jasnej wyjaśnić dlaczego nie wróciłaś do domu? - zapytał składając ręce na klatce piersiowej.
-A co Kate już zdarzyła Ci się poskarżyć? - zapytałam beznamiętnie. Nie miałam zamiaru się z nim kłócić więc chciałam jak najszybciej znaleźć się pod salą ale zatrzymała mnie dłoń Louis'a, którą położył na moim ramieniu
-To nie ważne. Możesz mi odpowiedzieć? - zapytał zaciskając usta w wąską linie
-Louis proszę nie zmuszaj mnie. Nie chcę o tym gadać
-Ale Kate powiedziała...
-No właśnie. I to jest problem, że Kate powiedziała. Ty jej słuchasz, a wyobraź sobie, że to, że nie wróciłam było tylko i wyłącznie z jej winy - Podniosłam lekko głos
-Nie rozumiem - Chłopak zmarszczył brwi z nie zrozumiałym wyrazem twarzy - Meg nie bądź na mnie zła. Martwię się o ciebie. Nie chcę aby Ci się coś stało rozumiesz? Jesteś dla mnie ważna. Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś Ci się stało. Jesteś moją siostrzyczką, więc nie dziw się, że się tak troszczę. Kocham Cię Wtuliłam się w tors Louis'a zaciągając się zapachem jego perfum. Tomlinson objął mnie w talii przyciągając do siebie.
Nie doceniam tego, że go mam. Jest przy mnie zawsze. Potrafi mnie wysłuchać. Zawsze doradzi. Nie potrzebujemy słów by siebie rozumieć. Potrafimy siedzieć w ciszy ale miło spędzamy czas.
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
*
*
*
*
*
Lekcja informatyki. Jedna z najnudniejszych lekcji. Pan Simpson mówi o Excelu  A po co komu  to potrzebne?  Przeglądałam właśnie Twittera do czasu aż w rogu ekranu pojawiła się migająca koperta. 
Masz wiadomość od :Louis
Louis: Hej Megan, mam dla ciebie nowinę.
Obrazu zerknęłam dwie ławki dalej i napotkałam mojego przyjaciela, który się głupio szczerzył
Megan: Daj mi spokój, proszę cię. Próbuje skupić się na wykładzie Pana Simpsona.
Louis: Hmm zastanawiam się dlaczego... Może to te wielkie niebieskie oczy, za którymi przepadają wszystkie dziewczyny.
Megan: Nie. Coraz bardziej interesuje mnie Excel. Jest naprawdę świetny. Można usiąść i obliczyć nim wszystko wciągu jednego weekendu.
Louis: Rany, robi się z ciebie nudziara.
Megan: ŻARTOWAŁAM, IDIOTO!
Nienawidzę tego cholerstwa. Od samego słuchania robi mi się papka z mózgu.
Louis: Czyli nie chcesz znać nowiny?
Megan: Nie.
Louis: I tak Ci powiem
Megan: A więc co to za wieści Louis:Zayn przestał być prawiczkiem.
Louis: Halo? 
Louis: Jesteś tam jeszcze?
Louis: Megan daj sobie spokój, nie świruj!
Megan: Przepraszam. Chyba spadłam z krzesła i straciłam przytomności. Miałam jakiś koszmar, w którym powiedziałeś mi, że Zayn przestał być prawiczkiem.
Louis: To nie był sen.
Megan: Z skąd wiesz?
Louis: Powiedział mi.
Megan: Cooo ?  Louis nie chcę znać krwawych szczegółów. Haha
Pan Simpson: Oboje macie natychmiast zgłosić się do biura Pana dyrektora.
Megan: CO? O RANY, PROSZĘ PANA JA NAPRAWDĘ PANA SŁUCHAM!
Pan Simpson: Megan, przez ostatnie piętnaście minut nic nie mówiłem. W tej chwili powinnaś zajmować się rozwiązaniem zadania.
Megan: No tak. Ale to nie moja wina. Louis ma na mnie zły wpływ. Zawsze przeszkadza mi w skupieniu się na lekcjach.
Louis: Po prostu miałem coś bardzo ważnego do powiedzenia Megan i to naprawdę nie mogło zaczekać.
Pan Simpson:Właśnie widzę. Możecie mu pogratulować.
Louis: Eee... skąd Pan wie, o co chodziło?
Pan Simpson:Jeżeli oboje słuchalibyście od czasu do czasu tego, co mam wam do powiedzenia, nauczylibyście się wielu pożytecznych rzeczy. Na przykład tego, jak wysyłać prywatne wiadomości, żeby nie mogli ich przeczytać inni.
Louis: Chcę Pan powiedzieć, że wszyscy w klasie wiedzą, o czym rozmawialiśmy?
Pan Simpson: Otóż to.
Louis: O Boże.
Megan: Ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha
Pan Simpson: Megan!
Megan: Tak, proszę pana
Pan Simpson:Natychmiast wyjdź z klasy
Louis: Ha ha ha ha ha ha
Pan Simpson: Ty też, Louis.
*
*
*
Majowy wieczór. Liście szumią przez wiejący zimny wiatr. Niebo tej nocy było bezchmurne, a księżyc był w pełni. Piękny widok chodź dla niektórych może przerażający. 
Ulice były opustoszałe żadnego samochodu czy też człowieka. Ta jakże zakorkowana ulica teraz była odludziem. Jedyny dźwięk wytwarzają moje buty, które stykają się z asfaltem. Gdy skręcam w uliczkę za Starbucksem dostrzegam dwóch mężczyzn. Stawiam kilka cichych kroków do przodu. Zauważam, że chłopak który dociska faceta do ściany ma loki co od razu kojarzy mi się z Harry'm. W miarę gdy podchodzę bliżej potrafię usłyszeć ich rozmowę. 
-Jeśli komuś powiesz to Cię zabije rozumiesz to kurwa Bradley?! 
Ten głos... 
-Styles przecież oboje wiemy, że jesteś potulny jak baranek - wyśmiał go przyparty do muru chłopak. 
Styles?!